Wczoraj byłam na zakładaniu aparatu ortodontycznego stałego bezligaturowego (szczerze byłam trochę zawiedziona, że nie będę miała kolorowych gumeczek, ale trudno, bo ten bezligaturowy ponoć lepiej się trzyma). Ja mam zakładany od 7 do 7 (zazwyczaj jest od 6 do 6) żeby lepiej skorygować wadę. Samo zakładanie aparatu trwało niecałą godzinę. Koszt aparatu to 2000 złotych i jeszcze ok. 37 złotych za 2 szczoteczki do czyszczenia, wosk itp. Teraz mam trochę ograniczeń do jedzenia i picia: nie mogę pić np. Coca-Coli, czy Sprite, ani jeść twardych rzeczy oraz gum itd.
Słyszałam, że zazwyczaj przez pierwsze 3 dni zęby bolą, ale ja nie odczuwam tego tak mocno. Oczywiście czuję takie dziwne uczucie, ale wszystko jest przecież do przeżycia.
Pół godziny od założenia aparatu nie mogłam jeść. W dodatku pani ortodonta poleciła mi zwijać waciki kosmetyczne żeby podczas spania się nie zranić.
Niestety dzisiaj rano okazało się, że odpadł mi zamek z lewej 7. Najgorsze jest to, że przez to odstaje mi końcówka drucika i rani mi wewnętrzną część policzka. Oczywiście awarię trzeba zgłaszać, ale dzisiaj Sylwester i nie wiadomo czy w ogóle jest czynne. Lepiej nie ryzykować, dlatego pojechałam do dentysty (tak, do dentysty), który mi to przykleił żeby chociaż się przez te święta trzymało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz